🐻❄️ Polowanie Na Dzikich Ludzi
Jak polować na dzikie świnie. Polowanie na dzikie świnie jest popularnym wyborem dla myśliwych na całym świecie. Dzikie świnie rosną w takiej liczbie, że polowanie na nie jest prawie zawsze dostępną opcją.
Polowanie na dziki to jedyna forma pozwalająca na regulację populacji tych zwierząt. Dziś na blogu przedstawiamy zasady i informacje, które musisz znać na temat polowania na dziki w Polsce. Jest powiem ono regulowane konkretnymi regułami i wytycznymi.
Polowanie między blokami. Dzikie zwierzęta stwarzają coraz częściej realne niebezpieczeństwo na terenach zurbanizowanych. Zniszczone trawniki to tylko nieprzewidziane koszty, ale dużo większym problemem są ataki i kolizje. Kiedy mieszkańcy miast karmią dzikie kaczki w parkach nie zastanawiają się nad tym problemem, ale już
W sobotę 12 stycznia rozpoczęło się w Polsce wielkobszarowe polowanie na dziki. Jak szacują eksperci w wyniku działań, które prowadzone będą w trzy weekendy stycznia, odstrzelonych ma zostać nawet ponad 200 tysięcy zwierząt. Decyzję podjął minister środowiska Henryk Kowalczyk, tłumacząc ją
mqVcR3. Dyskusja. Wokół myślistwa w Polsce rozpętała się burza. Coraz więcej organizacji prozwierzęcych sprzeciwia się bezmyślnemu, jak twierdzą, zabijaniu dzikich ssaków i ptaków oraz coraz większym prawom przyznawanym myśliwym. Jakie argumenty mają obie strony tego konfliktu?Dr Marek Wajdzik, Uniwersytet Rolniczy Kraków- Skąd taka niechęć do myśliwych?- Osoby, które stawiają zarzuty myśliwym, najczęściej nie znają tego środowiska i nie wiedzą, co nasza grupa tak naprawdę robi. Wynika to z faktu, że w Polsce jest zbyt mało myśliwych w stosunku do liczby mieszkańców, a także ze słabej promocji łowiectwa. Po drugie ktoś ludziom wpoił, że myślistwo polega jedynie na bezmyślnym zabijaniu zwierząt. To nieporozumienie. WIDEO: Myśliwi z Pomorza zastrzelili ponad 200 lisów, a na uroczysty pokot zabrali dzieci. Przeciwnicy polowań oburzeniŹródło: TVN24/x-newsOd II wojny światowej myśliwi nie doprowadzili do wyginięcia żadnego gatunku zwierząt w Polsce, wręcz przeciwnie - dzikich zwierząt przybywa. Niektórych gatunków jest nawet za dużo, co powoduje sytuacje konfliktowe choćby z rolnikami, hodowcami drobiu, a nawet z leśnikami. Wciąż pokutują też różne stereotypy, na przykład taki, że myśliwi strzelają, gdzie chcą, kiedy chcą, a ustrzelone zwierzę jest własnością tego, kto je To nieprawda?- Myślistwo w Polsce opiera się na gospodarce rewirowej (obwodowej) i na planowaniu hodowlano-łowieckim. Myśliwi dbają w obwodach, które dzierżawią od Państwa, o żyjące w nich populacje. Dokarmiają je zimą (jeśli jest takowa potrzeba), a czasami też latem, aby nie niszczyły pól uprawnych. Zakładają również poletka łowieckie, aby zwiększyć i urozmaicić bazę żerową zwierząt i jednocześnie zredukować szkody w uprawach rolnych i leśnych. Myśliwi polepszają również warunki bytowe zwierząt, wykonując remizy śródpolne, zakładając wyspy na wodzie, wykładając kosze lęgowe dla kaczek. Na gospodarkę łowiecką w obwodach mogą mieć też wpływ gminy działające w imieniu miejscowych rolników. Bardzo często zgłaszają problemy związane z bytnością zwierząt i domagają się zredukowania liczebności np. dzików, jeleni, saren, lisów. W ramach współpracy z rolnikami myśliwi bardzo często zabezpieczają ich uprawy przed szkodami od zwierząt, finansując zakup środków odstraszających, zakup elektrycznego pastucha, a nawet wykonując grodzenia niektórych upraw. Płacimy za tusze odstrzelonych zwierząt zgodnie z cennikiem punktu skupu zwierzyny. Wynagradzamy również tzw. szkody Niektórzy ekolodzy uważają, że zabijać nie trzeba, że przyroda bez myśliwych sama wyreguluje liczebność Niestety, to kolejny stereotyp wygłaszany przez skrajnych obrońców przyrody. Mógłbym się z nimi zgodzić, ale po warunkiem, że oni wysiądą ze swych pięknych samochodów i zaczną mieszkać w szałasach. Jeśli zrobią tak wszyscy ludzie, rzeczywiście część słabszej ludzkiej i zwierzęcej populacji wymrze. Wtedy może nastąpi jakaś równowaga. To jednak niemożliwe. Niestety, człowiek tak zmienił środowisko, że nie ma w nim równowagi. Ja jako przyrodnik i myśliwy mogę nie polować. Uważam, że np. na dwa lata myśliwi zgodziliby się odstąpić od polowań. Ale konsekwencje nieudanego eksperymentu powinni wziąć na siebie ekolodzy. A jestem pewien, że skończyłoby się wielkim protestem rolników, którzy zablokowaliby traktorami Warszawę. Czy wtedy ekolodzy podjęliby się szacowania szkód i ich wynagradzania z własnych kieszeni - jak to czynią myśliwi?- Czyli przyroda bez myśliwych sobie nie poradzi?- Bez ingerencji człowieka liczebność niektórych gatunków zwierząt będzie lawinowo rosła. Można się spodziewać, że rozwinie się kłusownictwo. W wielu przypadkach rolnicy sami wezmą sprawy w swoje ręce i będą walczyć z niszczącymi ich uprawy i mienie zwierzętami. Rezygnacja z myślistwa mogłaby się skończyć taką sytuacją jak choćby w Holandii, gdzie wprowadzano zakaz strzelania do dzikich gęsi. Niestety, pustoszą one pola. Zamiast je pozyskiwać i przeznaczać do konsumpcji, tam się je teraz gazuje. Jak można tak postępować...- Co Pan myśli o polowaniach w parkach narodowych?- Nie nazywałbym tego polowaniami, ale w niektórych przypadkach niezbędnymi redukcjami. Odbywają się tam, gdzie jest taka konieczność. Wyjaśnię na przykładzie Magurskiego Parku Narodowego. Park zamieszkuje około 1000 jeleni, osiem wilków i cztery rysie. Drapieżniki nie są nawet w stanie powstrzymać wzrostu liczebności jeleni. Szacuje się, że zredukują one populację o 100 - 200 jeleni, a tymczasem przyrost tych roślinożerców to około 250-280 sztuk rocznie. W związku z tym np. w 2015 roku, w ramach redukcji odstrzelono tam 37 jeleni. Jest to wskazane, inaczej cenna roślinność parku zostanie przez jeleniowate zniszczona. A musimy dbać o to, by zachować parki dla kolejnych Słyszymy, że myśliwi to psychopaci, którzy napawają się władzą, długa bronią, strzelają do bezbronnych Myśliwy to nie zabójca. Tak naprawdę nasza skuteczność jest niewielka. Jak policzyliśmy, średnio myśliwy musi co najmniej osiem razy wyjechać na polowanie, żeby coś ustrzelić. Większość myśliwych, których znam, wie, na czym polega łowiectwo i myślistwo, postępuje etycznie, zgodnie z obowiązującym prawem. Nie trzeba nas kochać, ale pamiętać, że spełniamy ważną funkcję. Naszym zadaniem jest zachowanie przyrody dla przyszłych pokoleń i to w stanie lepszym niż zastany. Tomasz Zdrojewski, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, kampania „Niech Żyją!”- Dlaczego Polacy krytykują myśliwych?- Przez wiele lat społeczeństwo nie dostrzegało tego, jak naprawdę wygląda myśliwska rzeczywistość. Dopiero w ostatnich latach relacje pokazujące to, czym naprawdę są polowania, zaczęły wypływać na światło dzienne. Powstało wiele grup i kampanii w mediach społecznościowych, które odkrywają obrazy przemocy i okrucieństwa myśliwych, ranienia, dobijania zwierząt, pokotów. Pojawiają się także informacje o tym, jak lobby myśliwskie funkcjonuje i jak jest silne przy każdej władzy. Powstało już wiele materiałów prasowych, audycji i reportaży o myśliwych. Społeczeństwo stało się bardziej świadome i w większości nie akceptuje łowiectwa w takiej Myśliwi odbijają piłeczkę, że ci, którzy stawiają im zarzuty, nie znają się na przyrodzie ani na Tak nie jest. Jest szereg organizacji społecznych, grup formalnych i nieformalnych, przyrodników, którzy wnikliwie przyglądają się praktykom myśliwych, statystykom, wynikom badań naukowych i wyciągają wnioski. Widzą, że w tym modelu jest wiele patologii. Głównym celem myśliwych z Polskiego Związku Łowieckiego jest to, żeby było na co polować, a nie ochrona środowiska, którą się zasłaniają. Dlatego sztucznie podtrzymują populacje dzikich zwierząt na wysokim poziomie, przez dokarmianie, ale również przez intensywny odstrzał. To brutalnie wpływa na naturalne procesy w ekosystemach. W Polsce jedynym monopolistą w zarządzaniu populacjami dzikich zwierząt jest Polski Związek Łowiecki. To taki dinozaur z epoki PRL, który ma bardzo mocne struktury. Celem „polityki łowieckiej” w wydaniu PZŁ nigdy nie będzie ograniczenie skali zabijania Czego więc domagają się organizacje prozwierzęce?- Można przeprowadzić szereg zmian dla poprawienia sytuacji zwierząt. Domagamy się zakazu dokarmiania dzikich zwierząt. To bardzo szkodliwa praktyka. Populacje nienaturalnie rosną, łatwiej przeżywają zimy, przyzwyczajają się do płodów rolnych. Zresztą dynamika spadków i wzrostów populacji wymyka się myśliwym. Oni nie panują nad tymi Co jeszcze trzeba zmienić?- Na pewno zakazać polowań zbiorowych. To brutalna ingerencja w przyrodę. Kiedy idzie szpaler ludzi, przeczesuje każdy zakamarek. Nagania sarny, zające, jelenie i dziki pod lufy myśliwych. W takiej sytuacji często nie da się ocenić gatunku, wieku, płci zwierzęcia, do którego się strzela. Nie ma żadnej selekcji. Jednocześnie podczas polowań zbiorowych płoszy się inne gatunki, często Domagacie się również uregulowania prawa, aby dzieci nie zabierać na Ich udział w polowaniu naraża je na uczestnictwo w niezrozumiałym dla nich cierpieniu i zabijaniu zwierząt, a także na postrzelenie. Dziś są dwa sprzeczne w tej kwestii zapisy. Ustawa o ochronie zwierząt zabrania zabijania zwierząt kręgowych przy udziale dzieci. Prawo łowieckie już je dopuszcza bez żadnych ograniczeń. Z naszych analiz wynika, że kilkadziesiąt tysięcy dzieci rocznie uczestniczy w polowaniach. Domagamy się również wprowadzenia mechanizmów kontroli i modyfikacji planów łowieckich. Umożliwią one rzetelniejszą ocenę tego, co robią myśliwi. - To się jednak myśliwym nie spodoba...- Oni podchodzą do tzw. gospodarki łowieckiej jednopłaszczyznowo. Zawłaszczyli sobie pewien zasób przyrodniczy. Ich celem nie jest ochrona przyrody. Każdy na poziomie indywidualnym decyduje, czy będzie zabijał, czy nie. Społeczeństwo zwraca uwagę na to, że w Polsce jest 120 tys. myśliwych. To promil w skali społeczeństwa. I ten promil zawłaszcza sobie pola, łąki, lasy, nierzadko na terenach prywatnych. Organizuje się tam polowania indywidualne i zbiorowe i nie można się temu przeciwstawić. Dlatego ważne są zmiany. Domagamy się prawa do skutecznego zakazu polowania na prywatnej Czyli nie domagacie się całkowitej likwidacji myślistwa?- Przy takim przekształceniu środowiska nie byłaby możliwa. Jesteśmy realistami. My zgłaszamy bardzo konkretne postulaty do prawa łowieckiego. Jest ich 13. Chcemy, aby prawo mądrze zmodyfikować, aby przyrodzie było lepiej. Nie wiemy, jaki będzie ostateczny finał sprawy. Ja na poziomie osobistym uważam, że nie powinno się zabijać, że to jest złe. To się wiąże z ogromną przemocą. Myślistwo w skali gospodarczej nie ma żadnego znaczenia. Polacy jedzą rocznie zaledwie 240 gram dziczyzny na osobę, mięsa hodowlanego - 80 kg. Szczególne znaczenie ma tu ludzka motywacja do polowań i skala tego „potrząsania” dziką Powinien się zatem zmienić model myśliwego?- Oni nadają sobie niesamowicie wysoki status: osób, które mogą zabijać, mogą zawłaszczać dziką przyrodę i przestrzeń. W tym kierunku idzie projekt nowelizacji prawa łowieckiego autorstwa ministra Jana Szyszki. Chce on wprowadzenia kar dla osób, które utrudniają lub uniemożliwiają polowanie. To nic innego jak nadawanie sobie prawa wyższego względem 99 procent społeczeństwa. Rozmawiała Anna Agaciak
Celem ekologów stało się rozporządzenie ministra środowiska z 11 marca 2005 roku, prezentujące listę gatunków zwierząt łownych. Znajduje się na niej 13 gatunków dzikich ptaków, kaczki, gęsi, bażanty, kuropatwy i słonki. - Populacje wielu z nich uległy w ostatnich latach dramatycznemu zmniejszeniu. Polowania niweczą skutki działań ochronnych, w tym kosztownych zabiegów ochrony czynnej, którą finansują wszyscy - napisali do polskich parlamentarzystów ekolodzy. - Podczas polowań zabijane są także gatunki objęte ochroną ścisłą, czasami wręcz na skraju wymarcia w Polsce, jak na przykład podgorzałka. Wynika to z trudności w odróżnieniu gatunków łownych od pozostałych - zdaniem, dodatkowe niebezpieczeństwo stwarza kilkaset ton toksycznego ołowiu (w postaci śrutu i naboi).- Ołów ten kumuluje się od lat, zanieczyszczając glebę i wody i stanowiąc realne zagrożenie ołowicą, zarówno dla człowieka, jak i dla zwierząt - mówi dr Sławomir Zieliński z Rotmanki (gm. Pruszcz Gdański), uczestnik punktów ekologówEkolodzy opracowali listę pięciu punktów, które mają przekonać parlament. Uzasadniają, że dzikie ptaki nie powodują znaczących szkód w uprawach rolnych, mają naturalnych drapieżników we wszystkich stadiach życia, mięso z nich pozyskiwane nie ma żadnego znaczenia ekonomicznego, w wyniku polowań na ptaki łowne zabijane są także gatunki objęte ochroną, a do środowiska naturalnego wprowadza się niekontrolowane ilości ołowiu. - Ekolodzy mają prawo pisać do samego Pana Boga - komentuje Marian Wilczewski, łowczy Zarządu Okręgu PZŁ w cztery punkty odrzuca jako wymierzone w wielowiekową tradycję. Piąty - dotyczący ołowiu - jest, jego zdaniem, nieaktualny, bo śrut ołowiany zostanie wkrótce zastąpiony stalowym. - Strzelamy tylko do czterech gatunków kaczek, bo pozostałe są chronione. W Niemczech czy Danii strzela się do wszystkich - zauważa Wilczewski. Łowczy twierdzi, że w ciągu kilkunastu lat nie spotkał się z przypadkiem zabicia chronionego ptaka przez Polowanie na dzikie ptactwo to nie tylko wielowiekowa tradycja, ale i element myśliwskiej kuchni. O tym też trzeba pomyśleć - dodaje Wilczewski. Ekolodzy: ptaki konają w męczarniachEkologów to nie przekonuje. - Każde dziecko będzie się broniło, jeśli się mu odbierze ulubioną zabawkę - ripostuje Zieliński. - Należy też wspomnieć o ranionych ptakach, które później konają w męczarniach. Zdarzają się też postrzelenia towarzyszy rozpoczęła federacja organizacji pozarządowych pod nazwą "Niech żyją!".- Mniej więcej co szósty poseł lub senator jest myśliwym, więc łatwo nie będzie, ale się uda, to kwestia czasu. Naszą kampanię kierujemy do 37,9 miliona ludzi w Polsce, bo pozostałe 100 tysięcy ludzi to myśliwi - mówi Zenon Kruczyński, członek Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. - Sam kiedyś zrezygnowałem z łowiectwa, bo nie chciałem już dalej zabijać. Konsekwencją polowań na ptaki jest to, że ginie około 700 tysięcy ptaków, a do gleby i wody trafia minimum 400 tysięcy kilogramów ołowianego śrutu rocznie. Dla porównania - polski przemysł i transport łącznie emitują przez rok tyle samo ton ołowiu. Należy dodać, że sprawa ołowiu nie jest podstawowym argumentem. - Nawet jeśli myśliwi będą strzelać stalowym śrutem, nie zmienia to zasadniczego faktu bezsensownego zabijania dzikiego ptactwa - dodaje Zenon Kruczyński. - W historii było wiele tradycji, z których ludzkość się wycofała. Nie ma już niewolnictwa, palenia kobiet na stosach, kary śmierci, a teraz trzeba wycofać się z "tradycji" zabijania Związek Łowiecki: Pomysł z piekła rodem- To pomysł z piekła rodem, a argument trującego ołowiu nie jest przekonujący, bo zagrożenie dla środowiska jest znikome - mówi Marek Matysek, rzecznik prasowy Polskiego Związku Łowieckiego. - Ptactwa chronionego nie zabijamy, bo nie strzela się do nierozpoznanego celu. My wiemy, gdzie jakie kaczki bytują, a strzelamy głównie do bażantów, które sami puszczamy w teren. Dzikich kaczek pozyskujemy śladową ilość. Nie strzelamy też do kuropatw, a nawet przywracamy je przyrodzie. Należy wiedzieć, że jeden pies musi być na trzech myśliwych. On znajdzie rannego ptaka. To wydumany problem. My nie tylko strzelamy, ale i chronimy.
Wczoraj w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy, która miałaby umożliwiać dzieciom - i to bez ograniczeń wiekowych - udział w polowaniach za zgodą opiekuna Podczas dzisiejszych obrad nie odrzucono projektu, o co wnioskowała Lewica, ale skierowano go do prac w komisji parlamentarnej. W Sejmie co szósty poseł jest myśliwym. Tymczasem w Polsce poluje zaledwie 3 na 1000 osób "Zabijanie dla sportu, w imię tradycji, albo dla trofeów jest chorym pomysłem i powodem do wstydu. A co dopiero w towarzystwie dzieci" - mówi w rozmowie z Onetem Adam Wajrak - działacz na rzecz ochrony przyrody, dziennikarz i autor bestsellerowej książki "Wilki" o życiu tych zwierząt "Małe dziecko raczej nie pomyśli, że jego najbliżsi są potworami, tylko uzna przemoc za coś naturalnego. Nastolatek może iść w obie strony - czuć niechęć czy nawet obrzydzenie do rodzica albo dojść do wniosku, że zabijanie nie jest wcale bezwzględnie złe" - komentuje skutki zabierania dzieci na polowania psycholożka dziecięca Aleksandra Piotrowska. Proszę wyobrazić sobie wycieczkę szkolną do rzeźni. Rodzice dla których obcowanie z martwymi zwierzętami to hobby, przytaczają szereg argumentów, żeby pokazać nieprzekonaną większość o bezsprzecznych korzyściach edukacyjnych wycieczki. Ich zdaniem wizyty w rzeźni są cenną lekcją, ponieważ: promują zdrowy styl życia, umożliwiają dzieciom wspólne spędzanie wolnego czasu, budują emocjonalną wieź, uczą szacunku do jedzenia i świadomego podejmowania wyborów, wyprowadzają ze świata wirtualnego, żeby pokazać świat realny, a dodatkowo budują tożsamość społeczną, kulturową i narodową (bo przecież mięso jest silnie zakorzenione w polskiej tradycji). A teraz proszę sobie wyobrazić, że właśnie powyższymi argumentami Polski Związek Łowiecki lobbuje za dopuszczeniem dzieci do udziału w polowaniach. A właściwie nie muszą sobie Państwo niczego takiego wyobrażać. Wystarczy wejść na stronę rzeczonego Związku. Plakat opublikowany na fanpage'u Polskiego Związku Łowieckiego Polowanie bawi i uczy O szumnie zachwalaną edukacyjną wartość polowań, pytam Aleksandrę Piotrowską psycholożkę dziecięcą z wieloletnim doświadczeniem. - Udział w polowaniu rzeczywiście może wiele nauczyć dziecko. Że człowiek może zadawać ból i gwałt, bo jest panem wszystkich stworzeń. Że ludzie mają prawo do przemocy. Że zabijanie i krzywdzenie nie jest wcale złe. Przecież robi tak tatuś, robi tak dziadziuś, więc dziecko nie może uznać, że to złe. Uczy się, że zwierzęta najwyraźniej nie cierpią, można z nimi zrobić, co się chce tak jak z kamieniem czy patykiem. Jako psycholog nie jestem w stanie wskazać ani jednej zalety udziału dzieci w polowaniach. Dla rozwoju dziecka to najokrutniejsza i jedna z najbardziej bezsensownych aktywności, jaka przychodzi mi do głowy - komentuje Piotrowska. Adam Wajrak od lat mieszka w Puszczy Białowieskiej, ale gdy rozmawiamy spieszy się, jakby nigdy nie wyniósł się z Warszawy. Musi zdążyć przed zachodem słońca. Będzie obserwował bociana czarnego przez wycelowany w niego obiektyw aparatu. Nie jest jednoznacznie przeciwny obcowania dzieci ze śmiercią. Jego zdaniem obserwowanie jak umiera zwierzę, może być dla nastolatków ważną lekcją, bo ludzie nie mają dziś styczności ze śmiercią. Tyle że polowania nie można nazwać taką lekcją, wręcz przeciwnie. - Zabijanie na polowaniu wygląda jak w grze komputerowej. Zadawanie bólu staje się rozrywką. Tak naprawdę nie widzisz zwierzęcia, które umiera. Siedzisz na ambonie i strzelasz - lub patrzysz jak ktoś strzela - ale widzisz tylko ciemną sylwetkę, która nie ma oczu. Nie obserwujesz przyrody z bliska, jak podczas robienia zdjęć, nie widzisz tak naprawdę tych zwierząt, tylko "cel". Odsuwasz od siebie cierpienie, które zadajesz. Jednym z moich bardziej traumatycznych wspomnień z dzieciństwa jest oglądanie świniobicia na wsi. Ponieważ widziałem to z bliska, mogłem się przerazić, oburzyć, rozpłakać. Umieranie nie było sprowadzone do "wygranej" w grze, w której dobrze się wycelowało. A nawet jeśli źle, to przynajmniej trafiło się w "ruchomy cel" - mówi Wajrak. Zwierzęta nie są istotami żywymi, z "kształtu na horyzoncie" zmieniają się w kawałek futra, które dziadek czy ojciec pozwala potarmosić za ucho i mówi "patrz, to jest dzik, tu ma strasznie ostre kły". - Widziałem nie raz konanie żywych istot i to zawsze było traumatyczne przeżycie, podczas polowania nie ma nawet tego. Jest tylko gra w zabijanie. Już te slangowe określenia myśliwych - farba, czyli krew, postrzałek, pozyskanie zamiast zabicia, strzał na komorę zamiast strzał w serce i płuca. To wszystko służy odsunięciu się od śmierci, którą się zadaje. W czasie pokotu zwierzęta stają się eksponatami - komentuje. Foto: Andrzej Zbraniecki / East News Pokot Sadystyczna instalacja zwana pokotem Aleksandra Piotrowska również odbiera pokoty jako szczególnie drastyczne i zwraca uwagę, że bohaterami bajek i kreskówek dla dzieci bardzo często są właśnie zwierzęta, z którymi wiele dzieci czuje naturalną i silną więź. - Młody człowiek wystawiony na obcowanie ze śmiercią zwierząt, naraża się na traumę. Czuje odór krwi, patrzy na dramatyczne ucieczki umierających istot, nie wspominając już o tych koszmarnych pokotach, podczas których układa się zabite zwierzęta jak jakąś sadystyczną instalację, z którą robią sobie jeszcze zdjęcia. Nie wspominam już o dobijaniu konających. Takie sceny mogą się śnić po nocach. Z historii wiemy, że jedną z technik „wychowywania” młodzieży w Hitlerjugend było zmuszanie do zabijania zwierząt. Młodzi ludzie dostawali królika, kota albo psa, którymi się opiekowali, a potem mieli go uśmiercić. Proszę wybaczyć analogię, ale właśnie z tym mi się to kojarzy - komentuje Piotrowska. Władcy życia i śmierci Pytam Adama Wajraka, dlaczego jego zdaniem ludzie w ogóle polują i czy sądzi, że myśliwym rzeczywiście zależy na "pokazywaniu dzieciom świata przyrody". - Narkotyczne działanie polowania polega na poczuciu myśliwych, że są panami życia i śmierci. Chodzi o pożądanie władzy, w ramach której można zrobić wszystko. Zabić albo darować życie. Oni nie czują się częścią ekosystemu, ale jego władcami. Żadne zwierzę nie dokarmia innego, jak robią to myśliwi, tylko po to, żeby je zabić. Zwierzęta stają przeciw sobie jak równy z równym - zwinność kontra siła, szybkość przeciwstawiona umiejętności maskowania się. To równa, uczciwa walka. A nie siedzenie na ambonie i wykorzystywanie zdobyczy cywilizacji do mordowania istot, które nie ma możliwości obrony. Idę zaraz obserwować bociana czarnego. Nie wiem, czy go spotkam czy nie, ale będę na niego czekał. Dla mnie jest równorzędnym stworzeniem, co ja. Nie da się poznać przyrody jako "panisko". Do jej obserwowania nie potrzeba strzelby. Wystarczy lornetka, lupa albo aparat. A nawet i samo przebywanie na łonie natury - komentuje przyrodnik. Innym problemem jest jego zdaniem nieprzygotowanie wielu myśliwych do polowań pod kątem psychicznym i fizycznym. Wielu z nich nie potrafi za dobrze strzelać albo ma problemy ze wzrokiem i chybionymi strzałami zadają zwierzętom cierpienie i je okaleczają. Chociaż myśliwi przeważnie posługują się precyzyjną bronią, tzw. "postrzałki" czyli zwierzyna, która uszła z życiem z polowania, gania po lesie. - Nie wiem, co w tej sytuacji jest dla mnie gorsze - myśliwi ścigający zwierzęta, żeby je dobić, przysparzając im dodatkowego stresu, czy to, że zwierzę umrze gdzieś samo albo zostanie okaleczone na resztę życia. Zabijanie dla sportu, w imię tradycji, albo dla trofeów jest chorym pomysłem i powodem do wstydu. A co dopiero w towarzystwie dzieci - dodaje Wajrak. Foto: East News Hubertus Spalski 2014 (zdjęcie ilustracyjne) Tatuś zabija zajączka Zastanawia mnie, jak dziecko, które bierze udział w polowaniu postrzega swoich bliskich. Zdaniem Aleksandy Piotrowskiej, patrzenie jak rodzic zabija, jest potencjalnym źródłem dysonansu poznawczego. - W niewielu przypadkach zwierze pada martwe od jednego strzału. Udział w polowaniu to dla dziecka obserwowanie, jak zwierze ucieka z bezwładną czy naderwaną nogą, jak cierpi i walczy o życie. Sprawcami tej męki są najbliższe w życiu dziecka osoby. Proszę sobie wyobrazić, jak silny konflikt przeżywa takie dziecko. Z jednej strony słyszy, że zabijanie i przemoc są złe, a z drugiej widzi, że właśnie to robi jego rodzina. Żeby ten konflikt, będący źródłem ogromnego stresu i napięcia, został rozwiązany, dziecko jeden z tych komunikatów musi odrzucić, a drugi uznać za słuszny. Małe dziecko raczej nie pomyśli, że jego najbliżsi są potworami, tylko uzna przemoc za coś „naturalnego”. Nastolatek może iść w obie strony - czuć niechęć czy obrzydzenie do rodzica albo ukształtować w sobie pogląd, że zabijanie nie jest wcale bezwzględnie złe - mówi psycholożka i dodaje, że nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że udział w polowaniach zabija wrażliwość i empatię u dzieci. Nieuleczalny bambinizm Podczas pierwszego czytania projektu ustawy dopuszczającej możliwość udziału nieletnich w polowaniach na mównicy sejmowej ścierały się skrajne poglądy i argumentacje. Szkoda tylko, że bez udziału Rzecznika Praw Dziecka, który zapomniał, że powinien zajmować się prawami dzieci, a nie płodów. Grzegorz Braun przekonywał, że polowania to zysk dla państwa, bo zapewniają darmową naukę posługiwania się bronią przez młodzież. Zwolennicy polowań z dziećmi często wskazywali też na tzw. bambinizm swoich przeciwników, czyli postrzeganie dzikich zwierząt jako biednych, bezbronnych i potrzebujących pomocy człowieka. Nazwa zresztą wzięła się od imienia jelonka z disneyowskiej bajki. - Miejskie wymoczki nieznające życia, ludzie którzy nie widzieli jak się kurę zabija, są podatni na efekt Bambiego i widzą naturę idyllicznie. Lewica nie ma dzieci, a jeśli ma, to chce je wyskrobać i jeszcze wychowywać cudze - "argumentował" poparcie dla polowań Dobromir Sośnierz z Konfederacji. Zdaniem Adama Wajraka to właśnie myśliwi a nie przeciwnicy polowań idealnie wpisują się w definicję bambinizmu. Natura potrafi zadbać o siebie sama, bez udziału człowieka. - To oni dokarmiają zwierzęta, żeby nie umarły z głodu i żeby było do czego strzelać. Traktują przyrodę jak prywatny plac zabaw, sprzedając społeczeństwu bajeczkę o humanitarnej śmierci zwierząt, których nie rozszarpie wilk ani niedźwiedź - mówi przyrodnik. Może i odstrzały sezonowe są potrzebne, tyle że trudno mówić o regulacji przyrody, w sytuacji w której myśliwi dokarmiają zwierzęta, żeby mieć pewność, że będzie do czego strzelać. W jednym z wywiadów Zenon Kruczyński - niegdyś myśliwy, a dziś publicysta i działacz ekologiczny - mówił o stu tysiącach ton jedzenia, które co roku idą w łowiska. Do tego dochodzi pozwolenie na zabijanie zwierząt, które szkód nie powodują. Myśliwi mogą strzelać nie tylko do dzików, ale też do borsuków czy ptaków takich jak słonki i jarząbki. Dziko żyjące zwierzęta są w Polsce własnością Skarbu Państwa. Państwa, którego wszyscy jesteśmy obywatelami. Martwe zmieniają właściciela - nie są już dobrem wspólnym, ale własnością myśliwych. Trudno liczyć na to, że wszystkie powyższe kwestie zostaną uregulowane ustawowo, przy tak licznej reprezentacji myśliwych w Sejmie. A teraz do szeregu wątpliwości dochodzi jeszcze pomysł zabierania na polowania nieletnich, żeby mogli poznawać piękną, staropolską tradycję. Niestety to, że tradycja jest szlachecka, nie znaczy, że jest też szlachetna. W historii ludzkości mieliśmy już różne zwyczaje - ojcobójstwo, niewolnictwo, feudalizm, antysemityzm. W miarę rozwoju cywilizacji wycofywaliśmy się z tych co bardziej okrutnych. Chcesz opowiedzieć swoją historię? Napisz do autorki: @
Kategorie: ataki na ludzizwierzętamałpyJaponiaciekawostki Japońska policja szuka dzikiej małpy, która w ciągu dwóch tygodni zaatakowała 10 osób. Ataki rozpoczęły się 8 lipca w okręgu Ogori w prefekturze Yamaguchi na południowym zachodzie kraju. W najpoważniejszym incydencie, włamaniu się do domu rodziny, mocno podrapała niemowlę. W miniony weekend małpa otworzyła drzwi do mieszkania na parterze i podrapała czteroletnią dziewczynkę po nodze, pozostawiając ją z niewielkimi obrażeniami, zanim zaatakowała innych w pobliżu, podała agencja informacyjna Kyodo. "Odkurzałam, kiedy usłyszałam płacz dziecka, odwróciłam się i zobaczyłam, że małpa chwyciła ją za nogi, gdy bawiła się na podłodze. Wyglądało na to, że próbowała wyciągnąć ją na ulicę" - powiedziała matka dziecka. lokalne o wysokości 40-50 cm weszła również do klasy miejscowego przedszkola i podrapała czteroletnią dziewczynkę. Lokalna policja jest podobno w stanie najwyższej gotowości. Zastawiali pułapki na zwierzęta i ostrzegali ludzi, aby nie zostawiali otwartych okien. Lokalne biuro burmistrza rozdało ulotki zachęcające mieszkańców do czujności, ale od wtorku zwierzę wciąż było na wolności. Media japońskie informuja, że od maja w okolicy zaobserwowano około 40 małp. To nie jedyne dzikie zwierzęta, które zwiększyły czujność ludzi w Japonii. W ostatnich latach w całym kraju odnotowano ataki niedźwiedzi. Wzrost liczby obserwacji i ataków niedźwiedzi tłumaczy się brakiem żołędzi w naturalnym środowisku zwierząt, co zmusza je do wędrówek po osadach w poszukiwaniu pożywienia. Na wyludnionych obszarach wiejskich przyczynia się również do tego degradacja opuszczonych gruntów rolnych, które niegdyś stanowiły naturalną granicę między ich siedliskiem a osiedlami ludzkimi. Tylko na najbardziej wysuniętej na północ głównej wyspie Hokkaido liczba obserwacji niedźwiedzi wzrosła w zeszłym roku do 2197, czyli o 381 więcej niż rok wcześniej. W 2020 roku czarny niedźwiedź spędził ponad 12 godzin w centrum handlowym w prefekturze Ishikawa, zanim został zastrzelony przez lokalnego myśliwego. Ocena: 1390 odsłon
iStockTaktyczny Nóż Bojowy Polowanie Survival Sawback Izolowany Na Białym Tle - zdjęcia stockowe i więcej obrazów Bez ludziPobierz to zdjęcie Taktyczny Nóż Bojowy Polowanie Survival Sawback Izolowany Na Białym Tle teraz. Szukaj więcej w bibliotece wolnych od tantiem zdjęć stockowych iStock, obejmującej zdjęcia Bez ludzi, które można łatwo i szybko #:gm1406537770$9,99iStockIn stockTaktyczny nóż bojowy Polowanie Survival Sawback izolowany na białym tle – Zdjęcia stockoweTaktyczny nóż bojowy Polowanie Survival Sawback izolowany na białym tle - Zbiór zdjęć royalty-free (Bez ludzi)OpisTactical Combat Knife Hunting Survival Sawback Isolated On White wysokiej jakości do wszelkich Twoich projektów$ z miesięcznym abonamentem10 obrazów miesięcznieNajwiększy rozmiar:5322 x 3180 piks. (45,06 x 26,92 cm) - 300 dpi - kolory RGBID zdjęcia:1406537770Data umieszczenia:21 lipca 2022Słowa kluczoweBez ludzi Obrazy,Białe tło Obrazy,Broń Obrazy,Błyszczący Obrazy,Clip Art Obrazy,Czarny kolor Obrazy,Fotografika Obrazy,Horyzontalny Obrazy,Jeden przedmiot Obrazy,Kieszeń Obrazy,Kształt Obrazy,Metal Obrazy,Neutralne tło Obrazy,Niebezpieczeństwo Obrazy,Nóż Obrazy,Obraz w kolorze Obrazy,Odbicie - Zjawisko świetlne Obrazy,Ostry Obrazy,Pokaż wszystkieCzęsto zadawane pytania (FAQ)Czym jest licencja typu royalty-free?Licencje typu royalty-free pozwalają na jednokrotną opłatę za bieżące wykorzystywanie zdjęć i klipów wideo chronionych prawem autorskim w projektach osobistych i komercyjnych bez konieczności ponoszenia dodatkowych opłat za każdym razem, gdy korzystasz z tych treści. Jest to korzystne dla obu stron – dlatego też wszystko w serwisie iStock jest objęte licencją typu licencje typu royalty-free są dostępne w serwisie iStock?Licencje royalty-free to najlepsza opcja dla osób, które potrzebują zbioru obrazów do użytku komercyjnego, dlatego każdy plik na iStock jest objęty wyłącznie tym typem licencji, niezależnie od tego, czy jest to zdjęcie, ilustracja czy można korzystać z obrazów i klipów wideo typu royalty-free?Użytkownicy mogą modyfikować, zmieniać rozmiary i dopasowywać do swoich potrzeb wszystkie inne aspekty zasobów dostępnych na iStock, by wykorzystać je przy swoich projektach, niezależnie od tego, czy tworzą reklamy na media społecznościowe, billboardy, prezentacje PowerPoint czy filmy fabularne. Z wyjątkiem zdjęć objętych licencją „Editorial use only” (tylko do użytku redakcji), które mogą być wykorzystywane wyłącznie w projektach redakcyjnych i nie mogą być modyfikowane, możliwości są się więcej na temat obrazów beztantiemowych lub zobacz najczęściej zadawane pytania związane ze zbiorami zdjęć.
polowanie na dzikich ludzi