🐼 6 Latki W Szkole Za I Przeciw
WPHUB. Strona główna Gospodarka Wiadomości Finanse osobiste Subwencja oświatowa na 6-latki. W Sejmie pierwsze czytanie projektu ustawy. Notowania. 28.11.2016 9:23. Subwencja oświatowa na 6
Witam Was na kanale Lewnika! Dziś nasza bohaterka poszła pierwszy raz do szkoły po wypadku.Zobaczcie co jej się przydarzyło!Doceń moje starania! Za-subskr
wspomaganie procesów demokratyzacyjnych w szkole, umożliwianie lepszego zrozumienia podejmowanych decyzji, tworzenie poczucia współodpowiedzialności za przyjęte rozwiązania. możliwość stosowania w szkole podstawowej i średniej. W zależności od poziomu uczniów może być rozszerzona lub zawężona.
Protest „Ratuj Maluchy” to ogólnopolska akcja, która ma na celu przeciwstawienie się reformie edukacji wprowadzonej w Polsce. W ramach protestu rodzice organizują różnego rodzaju akcje, m.in. happeningi, zgromadzenia oraz pikiety. Ich celem jest zwrócenie uwagi władz na konsekwencje wprowadzenia obowiązkowej edukacji przedszkolnej
6latki w szkole; obniżenie wieku szkolnego; 6-latki w szkole; sześciolatki w szkole; Obniżanie pensji w Ekstraklasie. Kto jest za, a kto przeciw? Koronawirus piłka nożna. Świat niemal stoi w
Otóż posiadanie telefonu komórkowego przez uczniów w szkole ma również wiele zalet. Przykładem może być sytuacja, gdy uczeń nie mieszka blisko szkoły i jest podwożony przez rodziców, bądź innych krewnych. W przypadku, gdy zajęcia zostaną skrócone lub też z jakichś powodów się przedłużą, taki uczeń może dzięki
Od 1 września 2014 r.: obowiązek szkolny obejmie wszystkie dzieci 7-letnie (rocznik 2007) oraz dzieci 6-letnie, urodzone w okresie 1 stycznia – 30 czerwca 2008 r., spełnianie obowiązku szkolnego będą mogły rozpocząć również dzieci urodzone w okresie od 1 lipca do 31 grudnia 2008 r., jeśli taka będzie wola ich rodziców (wniosek
6 – latki w szkołach szkoły dla 6 – latków KONIN. LISTOPAD 2013 r. STATYSTYKA I BAZA. 6-latek w konińskiej szkole. W Koninie funkcjonuje 11 szkół podstawowych w tym 3 szkoły z oddziałami integracyjnymi . W roku szkolnym 2013/2014 uruchomiono w nich 37 klas pierwszych.
To może być wynik nacisku grup interesu". -Plan posłania 6-latków do szkół jest złym pomysłem. Badania IBE potwierdzają potoczną obserwację, która wynika z pracy w szkole. To jest
Polacy mieliby odpowiedzieć w nim na jedno pytanie - czy są za tym, by dzieci sześcioletnie rozpoczynały naukę w szkole. Kaczyński zarzuca użycie siły. Kopacz: Będzie wniosek do komisji etyki
Zajęć wspomagających nie organizuje się dla uczniów z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym lub znacznym w szkołach podstawowych oraz dla uczniów szkół specjalnych przysposabiających do pracy, realizujących podstawę programową kształcenia ogólnego, o której mowa w załączniku nr 3 i 5 rozporządzenia
Po pierwsze i najważniejsze - kamery na terenie szkoły znacznie podnoszą poziom bezpieczeństwa. Badania wykazały, że w miejscach, w których zainstalowano monitoring dochodzi znacznie rzadziej do prób wandalizmu i przemocy, niż tam, gdzie takich rozwiązań zabrakło. Czasami wystarczy atrapa kamery, by potencjalnego wandala wystraszyć
yB26. Zapisałam dziecko do szkoły, kiedy miało 6 lat. Chodzi tam już drugi rok, a ja nadal nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Ponoć największe problemy pojawią się w czwartej klasie. Od początku reformy obniżającej wiek rozpoczęcia nauki do szkół trafiło ok. 200 tys. 6-letnich dzieci. W tym mój syn. Choć jest już w drugiej klasie, bombardowana sprzecznymi argumentami przeciwników i zwolenników zmian wciąż nie jestem pewna, czy dobrze zrobiłam, posyłając go wcześniej do szkoły. Kiedy w zeszłym tygodniu Janek* dostał z testu ocenę E, czyli jedną ze słabszych w skali, natychmiast zaczęłam wątpić. A może gdybyśmy zaczekali rok, lepiej dawałby sobie radę? Jeszcze w czasie wakacji, kiedy nie odrywał się od książek, cieszyłam się, że świetnie zrobiliśmy – gdyby został w zerówce, jeszcze by nie czytał i nie pisał. Ale wystarczy, że zobaczę E i zmieniam zdanie. Gdybym miała rozsądzić spór o 6-latki w szkołach, nie umiałabym więc dać jednoznacznej odpowiedzi, choć mam w szkole dwoje dzieci. W dodatku moje doświadczenia jako rodzica są subiektywne. Dzieci są przecież różne. Postanawiam więc przeprowadzić dochodzenie, by dowiedzieć się, jak to jest naprawdę z tymi 6-latkami w machinie edukacji. Ratować te maluchy, czy zaufać ich możliwościom? Wychuchane pisklaki Pierwsza, druga klasa to nic wielkiego. Dzieci mają po kilka godzin lekcyjnych, a potem zaczyna się zabawa. W szkole są traktowane jak królowie: to one zjadają drugie śniadanie w stołówce, mają pierwszeństwo w przychodzeniu na pierwszą, poranną zmianę (jeżeli trafiły do zatłoczonej szkoły), dostają kolorowe dywaniki i lepszą salę. Mają mniej liczną klasę i jako jedyne też mają swoją własną nauczycielkę w świetlicy, więc czas po lekcjach spędzają nadal we własnym gronie. Zdaję sobie sprawę, że nie wszędzie tak jest – w najnowszym raporcie Najwyższej Izby Kontroli czytamy, że wiele szkół wciąż ma kłopoty z zapewnieniem 6-latkom odpowiednich warunków. W niektórych maluchy, które przecież jeszcze niedawno chodziły do cichych i kameralnych przedszkoli, trafiają do świetlic liczących po 82 osoby. Jednak moim zdaniem nie ma to aż tak dużego znaczenia, ot, dobra szkoła życia. Także w osławionych już toaletach (symbolem masowego oporu przeciw reformie stały się zbyt wysokie sedesy i umywalki) mój syn daje sobie radę. Więc gdzie leży problem? Niepokoi mnie to, o czym nikt nie mówi. Minister edukacji Krystyna Szumilas na oficjalnej stronie swojego resortu oraz w telewizyjnych spotach chwali się uśmiechniętymi 6-latkami i informuje, że resort przeznaczył 1,9 mld zł na dostosowanie szkół dla najmłodszych. Jednak nie mówi, jak szkołę znoszą dzieci, które zaczęły wcześniej, a teraz są w czwartej czy piątej klasie. Bo tu zaczyna się prawdziwa nauka, początki przygotowań do testu kończącego podstawówkę. >>> Czytaj też: Sześciolatki narażone na gorsze oceny do końca edukacji? Na pierwszym etapie edukacji, czyli EW (edukacji wczesnoszkolnej, czy jak dzieci potocznie mówią „edukacji wariatkowej”), uczniowie uczą się polskiego, matematyki, przyrody, ale zajęcia te prowadzi jedna nauczycielka, tak jakby to był jeden przedmiot. Zna wszystkie dzieci i ich możliwości. W czwartej klasie żarty się kończą. Zaczynają się regularne przedmioty, a zajęcia odbywają się w różnych salach, każde z innym nauczycielem. A jego już nie obchodzi, że akurat Zuzia jest o rok czy nawet dwa lata młodsza od swoich kolegów (bo przecież w pierwszej klasie mógł się znaleźć siedmiolatek ze stycznia i sześciolatek z grudnia). Dzieci muszą się dostosować do szybszego rytmu i nie ma dla nich taryfy ulgowej, która obowiązywała, gdy przychodziły do szkoły. System zakłada, że już się dostosowały. Czy tak jest w rzeczywistości, nikt nie bada. Wszystkie raporty i analizy skupiły się na razie na pierwszych klasach. A przecież już 14 tys. 6-latków doszło do klas V, a 33 tys. do IV. Wychodzi w czwartej klasie Na problem młodszych dzieci na drugim etapie edukacji, czyli od IV do VI klasy szkoły podstawowej, zwróciła mi uwagę przyjaciółka Joanna. Posłała 6-letniego syna do szkoły bez wahania. Ale właśnie w IV klasie dostrzegła, że on i jeszcze jedna dziewczynka, jedyni w grupie, którzy rozpoczęli naukę wcześniej, mają większe kłopoty z dostosowaniem się do nowego systemu niż ich koledzy. Nie nadążają z notatkami. Nie odrabiają lekcji, bo nie zapamiętali, co było zadane. Gorzej radzą sobie z szukaniem sal, w których mają kolejne zajęcia. – Pytałam dyrektorki, czy nauczyciele wiedzą, kto jest młodszy, a kto starszy w takiej mieszanej klasie. Przyznała, że nie mają pojęcia – opowiada Joanna. Jednak inny kolega, który też zgodnie z rekomendacją Ministerstwa Edukacji Narodowej posłał dziecko wcześniej do szkoły, nie widzi problemów. Syn Tomka bardzo lubi chodzić na zajęcia, daje sobie nieźle radę. Jednak w trakcie rozmowy okazuje się, że w IV klasie rodzice musieli zamówić dla niego korepetycje. Tomek chwali się jednak, że teraz, kiedy syn zaczął V klasę, przestali z nim siedzieć przy pracach domowych. To mnie nie pociesza. Mojej córce, która poszła do szkoły jako 7-latka, pomagałam w nauce jedynie w I klasie. Ale to może kwestia indywidualnych różnic? Oni są jacyś inni O ocenę sytuacji postanawiam poprosić osoby kompetentne, czyli pedagogów. Pani Edyty, która uczy techniki i informatyki od IV do VI klasy w jednej z warszawskich podstawówek, nigdy specjalnie nie interesowała debata o 6-latkach. Nie dotyczyła jej osobiście. – Aż do tego roku – przyznaje w rozmowie. Od września ma lekcje z klasą, w której są dzieci posłane do szkoły rok wcześniej. – Przeżyłam szok. Szybko zrozumiałam, że muszę zmienić sposób mówienia, przekazywania informacji, bo ci uczniowie nie nadążają. Proszę, żeby coś zanotowali, robię to pięć razy, a oni się na mnie patrzą i nie wiedzą, o co chodzi. Gapią się za okno, nie rozumieją poleceń – opowiada nauczycielka. I dodaje, że po miesiącu już się przyzwyczaiła: inaczej układa plan lekcji, w inny sposób podaje informacje, niż gdy prowadzi zajęcia w równoległej klasie IV, gdzie wszyscy mają po 10 lat. – Dzielę zadania, bo ci młodsi szybko przestają się koncentrować – mówi pani Edyta. Jej zdaniem w reformie nie wszystko zostało do końca przemyślane, jeśli chodzi o program. I radzi mi, bym zapytała, co o tym sądzą poloniści i matematycy. Umawiam się więc na spotkanie w jednej z warszawskich podstawówek. – Problem stanowi to, że w klasach IV dzieci 6-letnie i 7-letnie są wymieszane – mówi Hanna Łączyńska, dyrektorka niepublicznej Szkoły Podstawowej Przymierza Rodzin w Warszawie. – W młodszych klasach 6-latki i 7-latki uczyły się oddzielnie. Różnice nie rzucały się tak w oczy. Ale teraz, gdy niektóre starsze dzieci zaczynają wchodzić w okres dojrzewania, widać je wyraźnie. Zdaniem Hanny Łączyńskiej błędem było to, że przez tyle lat rodzicom pozostawiono wybór, nie informując ich rzetelnie o konsekwencjach każdej z opcji. Przez to już piąty rok ciągnie się mieszanie roczników. Polonistka z tej samej szkoły, która jest wychowawczynią IV klasy, wśród 20 uczniów ma siedmioro takich, którzy rozpoczęli edukację wcześniej. – To wyzwanie. Jedno dziecko ma 9 lat, inne prawie 11. To jest przepaść przede wszystkim emocjonalna, a także olbrzymia różnica w dojrzałości intelektualnej – mówi Maria Ciechanowska. Młodsi mają jej zdaniem większe problemy z rozumieniem pojęć abstrakcyjnych, jak części mowy czy rozkład zdania. Widać też duże różnice w umiejętności czytania, niektórzy nadal sylabizują. – Jak dobrać lektury, jeżeli mam uczennice czytające Oscara Wilde’a i dzieci sięgające po Bolka i Lolka? – pyta Ciechanowska. Wprawdzie nowa podstawa programowa przygotowana przez MEN jest dostosowana do tych problemów, jednak jak podkreśla Ciechanowska, to wymaga także zmiany podejścia nauczycieli, którzy od lat uczyli inaczej. A do tego nikt ich nie przygotował. W badaniach prowadzonych przez psychologa szkolnego, sprawdzających sprawności czytania i pisania uczniów na początku IV klasy, różnice w opanowaniu przez nich tych podstawowych umiejętności są w tym roku bardzo duże. Dzieci, które rozpoczęły naukę jako 6-latki, mają częściej problemy z czytaniem i mniej sprawnie piszą. – Pierwsze trzy lata nauki nie wyrównały poziomu umiejętności – mówi dyrektorka placówki. Maria Ciechanowska zaś z powodu wolniejszego tempa pracy młodszych uczniów przerabia na lekcji mniej materiału niż dotychczas. >>> Czytaj też: Referendum w sprawie 6-latków: Przyszłość dzieci w rękach PSL Zarówno dyrektorka, jak i Ciechanowska, przyznają, że martwi je to, co wykaże sprawdzian szóstoklasisty. Jego wyniki niby nie są takie ważne, bo nie można go nie zdać, a gimnazja przyjmą wszystkie dzieci ze swojego rejonu. Jednak są inne szkoły, np. z klasami profilowanymi czy niepubliczne, które mają więcej chętnych niż miejsc. Wyniki szóstoklasisty stają się wtedy kluczowe. – To będzie prawdziwy test reformy, bo nie wątpię, że poziom sprawdzianu na zakończenie nauki w szkole podstawowej będzie dostosowany do tych młodszych dzieci, ale dzięki temu te starsze będą miały łatwiej, więc mogą wypaść lepiej – mówi Ciechanowska. Dziewczynki kontra chłopcy Nauczycielki zwracają jeszcze uwagę na inny skutek uboczny reformy: w starszych klasach dziewczynki szybciej dojrzewają, zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie. Zaczyna je interesować płeć przeciwna, czują się dorosłe. Tak było zawsze, ale jeśli chłopcy w tej samej klasie będą młodsi, różnice staną się jeszcze bardziej widoczne. – Nauczyciele w gimnazjach będą mieli ciekawie – śmieje się gorzko Hanna Łączyńska. Może nie będzie tak źle, bo jak sprawdzam w MEN, grupa 6-latków w szkołach jest sfeminizowana. Z danych wynika, że w tej grupie co roku w szkolnych ławach zasiada około 10 proc. więcej dziewczynek. Dysproporcje pojawiły się już w pierwszym roku reformy, czyli cztery lata temu. Wówczas do szkół trafiło bardzo mało 6-latków: niecałe 3,5 tys. dzieci. Jednak dziewczynek było o pół tysiąca więcej niż chłopców. I choć co roku liczba „wcześniaków” rosła – proporcje pozostały niezmienione. W 2011 r. na 70 tys. przyjętych do szkół 6-latków rodzice wpuścili w tryby edukacyjne ponad 40 tys. dziewcząt i tylko 29 tys. chłopców. Różnice w postępach edukacyjnych potwierdziło badanie pilotażowe przeprowadzone przez Instytut Badań Edukacyjnych (IBE), w którym wzięły udział dzieci z przedszkoli oraz niewielki procent uczniów z pierwszych klas. Okazało się, że dziewczynki nieco lepiej piszą, czytają, a nawet liczą. A koronnym dowodem na to są wyniki sprawdzianu szóstoklasistów. Dziewczęta, jak stwierdzają autorzy raportu Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, mają wyraźnie lepsze osiągnięcia. U chłopców średni wynik to 23, u dziewczynek 25 na 40 możliwych do zdobycia punktów. A ja posłałam 6-letniego chłopca... Co gorsza jakiś czas temu „Rzeczpospolita” opisała analizę naukowców z IBE, którzy wzięli pod lupę wyniki sprawdzianu szóstoklasisty i egzaminu gimnazjalnego. Okazało się, że rezultaty egzaminów mają związek z datą urodzenia dziecka – im młodsze, tym gorsze. Różnice widać, nawet jeśli porównamy umiejętności i wiedzę dzieci urodzonych w styczniu i kilka miesięcy później. Minister Szumilas próbowała ratować sytuację, a tak naprawdę obronić całą reformę, i na swoim blogu tłumaczyła, że to złe postawienie sprawy. Argumentowała, że o wynikach dzieci decyduje to, jak długo korzystają z edukacji szkolnej. Jak tłumaczyła, różnice pomiędzy uczniami, którzy mają za sobą tyle samo lat nauki, były małe. Na jaki kolor babcia maluje jajka Sięgam po inne dowody. Kilka tygodni temu naukowcy z Instytutu Badań Edukacyjnych analizowali, czy różnice między 6-latkami a 7-latkami wyrównują się podczas pobytu w szkole, a także jak wypadają w porównaniach równolatki z pierwszych klas i zerówek. Aby zrobić to badanie rzetelnie, podzielono je na dwa etapy – pierwszy miał miejsce od października do grudnia 2012 r., drugi od maja do czerwca 2013 r. Za każdym razem przepytano blisko 3 tys. dzieciaków. I co? Dowiadujemy się, że 6-latki w I klasach lepiej piszą, czytają i liczą niż ich rówieśnicy w zerówce. I że kompetencje pierwszoklasistów były niższe od kompetencji drugoklasistów. Oraz że 7-latki w klasie II (czyli te, które do I klasy poszły jako 6-latki), mają wyższy poziom kompetencji niż 7-latki w I klasie. Czy trzeba było prowadzić kosztowne badania, żeby odkryć, że dzieci, których nie uczy się, piszą gorzej niż dzieci, których się tego uczy? Autorzy analizy wyniki te potraktowali jednak bardzo poważnie i sformułowali na ich podstawie wniosek, że o rezultatach edukacji nie decyduje wiek dziecka, tylko to, czego ono się uczy. Jednak drugi wniosek jest już ciekawy: wiedza dzieci 6-letnich i 7-letnich po jednym roku spędzonym w szkolnych ławkach jest podobna. Może więc nauczyciele, z którymi rozmawiam, się mylą? Autorzy badań zwracają uwagę na jeden problem – grafomotoryka. Po ukończeniu pierwszej klasy 6-latki mają większe kłopoty z równym pisaniem niż ich starsi koledzy. Widać więc to, co obserwują nauczyciele również po kilku latach. Jest też coś, czego IBE nie przebadało, czyli kłopoty z rozumieniem pojęć abstrakcyjnych, o których wspominali nauczyciele. Ja też zauważyłam ten problem u mojego Janka. Na teście w I klasie miał za zadanie ułożyć pytania, do których odpowiedzią byłyby zdania: „Tomek ma siedem lat”, „Babcia maluje jajka”. Janek pisze: „Ile lat mają rodzice Tomka?”, „Na jaki kolor babcia maluje jajka?”. Kiedy mu tłumaczę, gdzie popełnił błędy, dziwi się – a po co o to pytać, przecież to już wiadomo? Jego wychowawczyni twierdziła, że z tym zadaniem miała problem większość dzieci. Jednak moja córka, która poszła do szkoły w wieku 7 lat, takich trudności nie miała, jej rówieśnicy też nie. Czy to tylko różnica w dojrzałości, czy jednak znaczenie ma fakt, że Zosia spędziła w przedszkolu 5 lat, Janek zaś tylko 3? Rozpieszczone dzieciaki Jestem w kropce. Argumentów za obniżeniem wieku szkolnego jest wiele. Przed reformą większość sześcioletnich dzieci już w zerówkach zaczynała pisać i czytać. Więc obniżenie wieku szkolnego i dostosowanie do tego poziomu nauki wykorzystuje ich potencjał intelektualny. A jak tłumaczy prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, przetrzymywanie dzieci w przedszkolu nie jest dobre. Nie ma przecież nic gorszego niż rozleniwianie dziecięcego umysłu. Ponadto dzięki temu 5-latki trafiają obowiązkowo do przedszkola, co szczególnie w mniejszych miejscowościach jest ważne, bo wiele z nich pierwszy raz trzyma wtedy książkę czy kredkę w ręce. Zresztą przeciwnicy reformy najczęściej powołują się na argument złego przygotowania szkół, a nie wieku odpowiedniego do rozpoczęcia nauki. Ponadto w większości krajów europejskich dzieci zaczynają naukę właśnie od 6. roku życia. Tak jest w Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech czy Czechach. Aby sprawdzić, jak to działa, dzwonię do mojej koleżanki Doroty, która mieszka od kilkunastu lat we Francji. Ma dwoje dzieci w tym samym wieku, co moje. Tyle że 11-letni Tiago chodzi już do college’u, czyli rozpoczął szósty rok edukacji (moja Zosia, jego rówieśniczka, zaczęła V klasę), zaś 7-letnia Gabriela poszła do III klasy (teoretycznie powinna być w II, ale przeskoczyła o rok, bo się nudziła w I klasie). – Nie rozumiem tego poruszenia w Polsce dotyczącego 6-latków – mówi Dorota. – Tutaj dzieci zaczynają się uczyć już od 3. roku życia, dlatego śmieszne wydają się argumenty o zabieraniu dzieciństwa. Opowiada jak jej syn, mając 4 lata, pojechał na dwa miesiące do polskiego przedszkola. Nie mógł się nadziwić: te dzieci w ogóle nie pracują, tylko cały czas się bawią. – We Francji nauczyciele od najmłodszych lat mówią „il faut travailler” (trzeba pracować) – tłumaczy. Dzieci już w przedszkolu siedzą przy stolikach, uczą się pisać drukowane litery, poznają cyfry. Kiedy Tiago w wieku 3 lat poszedł do przedszkola, jego wychowawczyni bardzo się denerwowała, że nie umie pisać swojego imienia. I że źle trzyma kredki, jak małpka. – To już mi się wydaje przesadą, ale myślę, że te starsze dzieci chętnie zaczynają się uczyć – mówi Dorota. W I klasie zaczyna się prawdziwą naukę pisania i czytania. Pierwszy etap edukacji trwa do V klasy, potem jest college. Przez całą podstawówkę uczniowie w każdej klasie prowadzeni są przez jednego nauczyciela, który uczy WF, języków obcych, plastyki, francuskiego, matematyki czy biologii. Może zmieniać się co roku, ale zasada jest taka, że jedną klasą zajmuje się jeden pedagog. Po chwili rozmowy polskie dylematy wydają mi się absurdalne, a Polacy nadwrażliwi. Jednak Dorota dodaje, że we Francji niedawno zaczęła się ogromna debata na temat edukacji. Okazało się bowiem, że 30 proc. dzieci, które rozpoczynają college, nie umie pisać i czytać. Tłumaczy, że to może być efekt złego programu – jej córka w III klasie uczy się np. nazw wszystkich zębów czy budowy liścia i jest przeładowana rozproszoną wiedzą, brakuje zajęć rozwijających artystycznie. Poza tym dzieci są krótko w szkole – uczą się 4 dni w tygodniu, bo w środy mają wolne. A po każdych 6 tygodniach nauki są 2 tygodnie wakacji. I choć w szkole siedzą nawet do 16:30–17:00 (z dwugodzinną przerwą na obiad), po powrocie z niej nie muszą siadać do nauki: obowiązuje zakaz zadawania pracy do domu. Próbuję jeszcze gdzie indziej i dowiaduję się, jak to robią w Czechach, gdzie również 6-latki obowiązkowo idą do szkół. I znowu moja przyjaciółka Hanka, tak jak i ja, ma trójkę dzieci, dokładnie w tym samym wieku co moje. Bara poszła właśnie do gimnazjum, a Matej jest w II klasie, tak jak mój Janek. Oboje zaczynali edukację od 6. roku życia. W I klasie, jak się dowiaduję, jest sporo ćwiczeń, szlaczki, żeby rozruszać rękę. Ale dzieci robią to już w przedszkolu. Dopiero później zaczyna się nauka liter i czytania. – Moje się nudziły, spokojnie mogły zacząć w wieku 5 lat – dziwi się dylematom polskich rodziców Hanka. Tutaj dzieci, podobnie jak w Polsce, na początku mają zajęcia przez kilka godzin dziennie, potem trafiają do świetlicy. Kiedy jednak dopytuję dalej o system, okazuje się, że przed przystąpieniem do matury trzeba skończyć 13 lat edukacji. Czyli dzieci uczą się o rok dłużej niż w Polsce, w której obecnie obowiązuje 12-letni cykl. – Poza tym ostatnio pojawił się trend późniejszego posyłania dziecka do szkoły. Rodzice proszą o tzw. odkład i posyłają tam 7-latki – mówi Hanka. W klasie jej Mateja na 20 osób 6 jest tych „starszaków”. – Sposób nauczania w każdym kraju jest inny. Dlatego trudno je porównywać, są spójne. U nas zaś Ministerstwo Edukacji zmieniło go tylko dla klas I–III. Nie pomyślało o tych starszych – mówi Urszula Sajewicz-Radke, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Rodzice kontra politycy Batalia o 6-latki w Polsce wywołana przez Akcję Ratuj Maluchy już spowodowała, że obowiązek obniżenia wieku dla wszystkich dzieci, który miał wejść od tego roku, został przesunięty na kolejny. W dodatku dotyczy on tylko dzieci urodzonych w pierwszym półroczu. To już kolejny raz, kiedy wielka akcja zostaje odroczona. Przed nami jeszcze wizja referendum w tej sprawie. Jego losy są dla mnie istotne, w końcu najmłodsze dziecko też będę wysyłać do szkoły. Ale nie jestem pewna, czy to rodzice powinni decydować o tym, kiedy powinna rozpoczynać się edukacja. Nie są ekspertami. I są zdecydowanie zbyt subiektywni. Z badania CBOS wynika, że tylko 3 proc. rodziców, którzy posłali 6-latka do I klasy, gdyby znowu miało podejmować decyzję na temat swojego dziecka, zdecydowałoby inaczej. To mi jednak przypomina obserwację pewnego doradcy finansowego – pytany, czy lepsze są kredyty we frankach, czy złotówkach, mówił, że ci, którzy wzięli taki kredyt, nawet jeśli narzekają, i tak uważają, że zrobili lepiej. * imię, na prośbę bohatera, zostało zmienione >>> Polecamy: Polska edukacja nie nadąża za rynkiem pracy Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL Kup licencję
„Rodzice 6-latków, którzy odraczają pójście do szkoły na siłę udowadniają nieporadność swoich dzieci”. Zgadzacie się z tym? Rozpoczął się nowy rok szkolny więc jak boomerang wrócił temat tego, czy posłanie 6-letniego dziecka do szkoły jest dobrym pomysłem. W ostatnich tygodniach poradnie pedagogiczno-psychologiczne przeżywały szturm. Rodzice 6-latków starali się o to, by ich dzieciom odroczono pójście do 1. klasy. Czy w całym sporze na pewno chodzi o dobro dzieci? Dyskusję w sprawie podjęli goście programu telewizyjnego „Świat się kręci”: dr Aleksandra Piotrowska – psycholog dziecięcy, Tomasz Elbanowski – Prezes Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, oraz – dr Ewa Pietrzyk. Panika rodziców, czy rzeczywista opinia nauczyciela? Jak zauważyła psycholog dziecięca orzeczenia dyspozycji dziecka do szkoły wydawane są przez poradnie, ale wnioskują zawsze rodzice. - Jeśli wychowawca przedszkola ma obawy związane z tym, że dane dziecko sobie nie poradzi w pierwszej klasie, może porozmawiać z rodzicami, ale to oni muszą być ostatecznie stroną inicjującą– wyjaśnia dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy. Pojawia się jednak kwestia obiektywizmu, w całej sprawie bo: „Co to właściwie znaczy, że dziecko sobie nie poradzi? – pytała dr Ewa Pietrzyk Zieniewicz. Czy chodzi o to, że intelektualnie jest jeszcze nieprzygotowane do nauki szkolnej, czy też może o to, że nasze szkoły są nie do końca przygotowane na przybycie tak małych dzieci? Polecamy: Rodzice nie puszczają sześciolatków do szkół Szokujące dane odnośnie gotowości dzieci do szkoły Zdaniem Tomasza Elbanowskiego, Prezesa Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, 98 proc. 6-latków nie ma dojrzałości szkolnej. Te szokujące dane wyjaśniał powołując się na badania przeprowadzone jeszcze przed reformą. Jak przedstawiciel głosu rodziców zaniepokojonych, a nawet zdecydowanie przeciwnych posyłaniu 6-latków do szkoły, wymienił także szereg umiejętności, które przewidziane są w programie nauczania, a których jego zdaniem, tak małe dzieci nie są w stanie opanować. Powołując się na dr Davida Whitebread’a z Uniwersytetu Cambridge, postulował w rozmowie, że zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem jest nauka przez zabawę. Czy jednak tak kolorowo wygląda rzeczywistość każdego przedszkola? Bardzo ważną kwestie w programie poruszyła dr Aleksandra Piotrowska. - W każdej grupie wiekowej są dzieci o różnym poziomie rozwoju – wyjaśniała dr Aleksandra Piotrowska. Wymagania, które stawiane są przed 6-latkami, to nie są te same wymagania, które dotąd w pierwszej klasie stawiało się przed 7- latkami. Można dziecko przenieść ze szkoły z powrotem do przedszkola Co jeśli rodzic 6-latka, który jednak rozpoczął naukę w szkole, zauważy, że dziecko rzeczywiście nie radzi sobie, że jest to dla niego zbyt trudne zarówno emocjonalnie, jak i intelektualnie? Jak wyjaśnia dr Piotrowska, w ciągu pierwszego półrocza rodzic może przenieść dziecko z powrotem do przedszkola. Przedszkole ma obowiązek przyjęcia tego dziecka – jeśli nie ma miejsca w tym samym przedszkolu, do którego chodziło dziecko, to gmina musi zapewnić miejsce w innym. „Zatem zostawmy rodzicom wolny wybór” – postulował w programie Tomasz Elbanowski wywołując w ten sposób kolejną wątpliwość w całej sprawie: czy spór przypadkiem nie dotyczy samego faktu decydowania? Czy nie chodzi o to, że rodzice uzurpują sobie wyłączne prawo do tego, aby podjąć niezależną decyzję o posłaniu 6-latka do szkoły? „O wielu rzeczach powinni jednak decydować specjaliści. To się nazywa system edukacyjny i można z nim dyskutować.” – spuentowała rozmowę dr Ewa Pietrzyk Zieniewicz. Jak wy zadecydowaliście? A wy drodzy rodzice jaką decyzje w tej prawie podjęliście lub podejmiecie? Przedszkole, czy szkoła? Źródło: Program TVP 1 "Świat się kręci", odc. 361 Polecamy: Czego się uczy dziecko w 1 klasie?
Opublikowano: 2013-10-01 10:34:20+02:00 · aktualizacja: 2013-10-01 12:09:28+02:00 Dział: Społeczeństwo Społeczeństwo opublikowano: 2013-10-01 10:34:20+02:00 aktualizacja: 2013-10-01 12:09:28+02:00 Bogna Białecka, psycholog rodzinny i dziecięcy, autorka książek, publicystka, prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii, mama czwórki dzieci rozmawia z portalem o skutkach posłania sześciolatków do szkół. Ministerstwo Edukacji Narodowej przeprowadziło ostatnio reformę szkolnej podstawy programowej, ograniczając program nauki w pierwszych trzech klasach szkoły podstawowej, nie zmieniając treści podręczników przeznaczonych dla czwartej klasy. Co sądzi Pani o takim sposobie przeprowadzenia reformy i jakie mogą być jej skutki dla dzieci? Bogna Białecka: Mam córkę, która jest w II klasie i widzę odchudzenie programu. Przeskok w podstawie programowej następuje po zakończeniu trzeciej klasy. Niestety można było się tego spodziewać. Po zakończeniu szkoły podstawowej dzieci powinny mieć konkretną wiedzę. Jeżeli będzie dochodzić do dalszego odchudzania programu tak, żeby dostosować go do aktualnego poziomu nauczania początkowego, to szóstoklasiści będą potrafili dodawać, odejmować, mnożyć, dzielić i koniec. Zdaję sobie sprawę, że to nadmierne uproszczenie, jednak chcę zwrócić uwagę, że gdyby być naprawdę konsekwentnym w odchudzaniu programu, to szkołę podstawową kończyć będą ludzie na poziomie pół- analfabetów. Co sądzi Pani o forsowanym przez MEN pomyśle posyłania sześciolatków do szkół? Czy rzeczywiście w wieku sześciu lat posiadają one już odpowiednią dojrzałość emocjonalną, aby zmierzyć się z obowiązkami szkolnymi? Bogna Białecka: Za mało mówi się o najważniejszych argumentach przeciw posyłaniu sześciolatków do szkół, które bazują na neuropsychologii. Odsyłam do badań doktora psychologii Petera Blythe`a, który w latach 70 założył Instytut Psychologii i Neurofizjologii w Chester. Zajmował się on badaniem rozwoju neuropsychologicznego dzieci. W trakcie rozwoju nabywamy pewnych odruchów na poziomie neurologicznym, które później naturalnie zanikają wraz z rozwojem i na ich miejsce pojawiają się inne. Jest to częścią prawidłowego rozwoju. Dziecko sześcioletnie ma niedojrzały układ nerwowy i po prostu fizycznie z rożnymi wymaganiami związanymi z nauką szkolną sobie nie radzi. Przykładem może być bardzo banalna sprawa jaką są mikroruchy. Dziecko w szkole musi wykonywać precyzyjne ruchy - pisząc, rysując, wypełniając zeszyty ćwiczeń. Sześciolatek męczy się przy tym, dziecko zaledwie rok starsze radzi sobie łatwiej. Takich przykładów jest dużo. W tym roku ukazała się bardzo dobra książka- „Jak ocenić dojrzałość dziecka do nauki” – Sally Goddard. Autorka szczegółowo omawia sprawy związane z rozwojem układu nerwowego dzieci. Okazuje się, że na poziomie neurobiologicznym dziecko sześcioletnie najczęściej nie jest gotowe do wyzwań szkolnych. Kolejny problem, to fakt, że sześciolatki w szkole najczęściej pozbawione są tego, co dziecko w tym wieku powinno jeszcze robić. Chodzi o ważną w rozwoju neuropsychologicznym zabawę spontaniczną, czyli bieganie, skakanie, huśtanie się, kręcenie na karuzeli, wszelkie fikołki i przewroty. Przeprowadzono badania, które pokazały, że dzieci intuicyjnie wybierają zabawy, które sprzyjają rozwojowi i dojrzewaniu. Zabawa ruchowa jest dla sześciolatków bardzo ważna. W szkole jest za mało okazji żeby robić to, do czego dziecko skłania natura i potrzeby. W takiej sytuacji pewne deficyty związane z niedojrzałością układu nerwowego, które zniknęłyby w czasie roku, również dzięki spontanicznej zabawie, nie znikają. Zostają w dziecku i o tym niestety się nie mówi. A to jest najważniejsza sprawa. Wszystko o czym Pani mówi jest „dojrzałością szkolną” – a ten termin ostatnio zniknął. Dlaczego MEN unika tego tematu? Tak, o tym w ogóle się nie mówi. To jest bardzo niewygodny temat. Jeszcze kilka lat temu, gdy zastanawiano się nad tym czy posyłać dziecko rok wcześniej do szkoły, przechodziło ono testy dojrzałości szkolnej. Psycholog w poradni oceniał i doradzał czy dziecko jest gotowe na pójście do szkoły czy nie. Bardzo często doradzano rodzicom, żeby sześciolatka nie posyłać do szkoły. Nawet jeśli dziecko było wybitnie zdolne z różnych względów nie nadawało się jeszcze do szkoły. Teraz o dojrzałości szkolnej nie mówi się wcale – to niewygodne dla reformy. Może warto pomyśleć o edukacji domowej? Jestem za, jeśli to jest możliwe. Wiem, że w tym roku mamy kilkukrotny wzrost liczby rodziców, którzy zdecydowali się na edukacje domową. Wcale się im nie dziwię. Jeżeli dziecko chodzi do szkoły a potem rodzice muszą w domu i tak wykonać tę samą pracę, to szkoła traci sens. Niestety dla wielu osób sytuacja jest po prostu beznadziejna. Znam wiele rodzin, którzy chcieliby zająć się edukacją domową, ale to wymagałoby, żeby jedno z rodziców zrezygnowało z pracy, albo pracowało najwyżej na pół etatu. A to jest niestety nie możliwe ze względów finansowych, bo nie wystarczy im pensji do pierwszego. Rodzice znaleźli się w pułapce. Chcieliby uczyć dzieci w domu, ale co z tego, jeśli wtedy może się okazać, że nie będą mieli co jeść. Jeśli chodzi o obecny stan edukacji i reformy MEN jestem czarnowidzem. Ciężko znaleźć jakieś logiczne wyjście z tej sytuacji. Przeczytaj także: MEN działa perfidnie Rozmawiała Agnieszka Ponikiewska Publikacja dostępna na stronie:
6-latki w szkole? Głos zabrał przewodniczący Związku Gmin Wiejskich Podwyższenie wieku obowiązku szkolnego wywoła wiele problemów finansowych i organizacyjnych w każdej gminie. Konsekwencje odczują uczniowie, rodzice oraz... 18 stycznia 2016, 11:44 6 i 7-latków jest za dużo i... za mało Pomimo połączenia roczników, w szkołach na wsiach tłumów nie będzie. Problem jest w miastach 19 czerwca 2015, 7:03 Sześciolatki w szkole. Ruch Ratuj Maluchy przygotował poradnik dla rodziców przeciwnych reformie Od września 2014 roku do szkół obowiązkowo trafi połowa rocznika sześciolatków. Ruch Ratuj Maluchy, przeciwny reformie obniżenia wieku szkolnego, przygotował... 3 lutego 2014, 9:20 Polski Związek Piłki Nożnej odniósł się do zmian w obostrzeniach. Co z niższymi ligami? W piątek Polski Związek Piłki Nożnej wystosował list do prezesów Wojewódzkich Związków Piłki Nożnej, w którym odniósł się do zmian w obostrzeniach. 16 kwietnia 2021, 16:45 Ustroń: rodzice nie chcą łączenia szkół i przedszkoli. "To nieprzemyślany krok" Kilkadziesiąt osób protestowało w poniedziałek 15 lutego na Rynku w Ustroniu przeciw planom połączenia miejscowych przedszkoli i szkół w zespoły... 16 lutego 2021, 9:23 Obcokrajowcy w PKO Ekstraklasie. Kto zatrudnia ich najwięcej, a kto najmniej? Połowa ligi opłaca co najmniej dziesięciu obcokrajowców, a rekordzista zatrudnia 22 zagranicznych piłkarzy. Sprawdźcie, który klub PKO Ekstraklasy jest... 12 października 2020, 11:11 Sławomir Peszko: Interesowały się mną cztery kluby, ale chcę pomóc w awansie Wieczystej Kraków [ZDJĘCIA] - Chciałbym z Wieczystą awansować za rok do czwartej ligi, a za dwa lata do trzeciej. Taki sobie stawiam cel – mówi 35-letni Sławomir Peszko, 44-krotny... 16 czerwca 2020, 11:00 Dezynfekowane piłki, noszowi w kombinezonach i cztery strefy na stadionie. Tak będą wyglądać mecze PKO Ekstraklasy W najbliższy weekend 29 maja wznowione zostaną rozgrywki PKO Ekstraklasy. Wiemy już jak będzie wyglądać organizacja meczu, a zmieni się bardzo wiele w stosunku... 24 maja 2020, 11:56 Ekstraklasa apeluje do kibiców - znamy szczegóły restartu ligi Spółka Ekstraklasa wydała komunikat określający zasady organizowania meczów. To będą naprawdę niezwykłe przedsięwzięcia... 14 maja 2020, 8:45 Górnik Zabrze: Przygotowania do rozmów kontraktowych Ekstraklasa podjęła już decyzję o cięciu zarobków piłkarzy do 50 procent uposażenia, ale wciąż są wątpliwości, czy uchwała ma podstawy prawne. W Górniku Zabrze... 30 marca 2020, 16:50 Obniżenie pensji piłkarzy. Kto w Ekstraklasie jest za, a kto przeciw? Koronawirus piłka nożna. Świat niemal stoi w miejscu przez pandemię koronawirusa, piłka nożna - również. Brak generowania przychodów sprawia, że kluby... 29 marca 2020, 16:55 Kibice Górnika Zabrze to potęga. Bez nich Ekstraklasa byłaby mizerna, ale... Kibice Górnika Zabrze to jedna z największych sił w PKO Ekstraklasie. Zobaczcie jak wyglądała miniona kolejka w liczbach, ilu widzów było na trybunach ośmiu... 18 lutego 2020, 14:13 Ilu kibiców ogląda mecze Ekstraklasy w telewizji? Czy jest się czym chwalić? Spółka Ekstraklasa pochwaliła się oglądalnością meczów w telewizji. Liczby bezwzględne robią jednak znacznie mniejsze wrażenie niż podany przez nią wzrost... 3 lutego 2020, 18:23 Szokujące dane GUS. Województwo śląskie pustoszeje. Miasta traca mieszkańców Statystyki GUS znowu szokują. W województwie śląskim coraz mniej mieszkańców. Problem dotyczy głównie miast. W przeciągu ośmiu lat z województwa ubyło niemal... 31 lipca 2019, 10:19 PKO Ekstraklasa: Nowy sezon i nowa oprawa jak z... gry komputerowej Nowy sezon Ekstraklasy rozpocznie się w piątek 19 lipca. Z nowym logo PKO. Ale to nie koniec nowości. Jak informuje prowadząca rozgrywki Spółka przed każdym... 15 lipca 2019, 12:12 Katowice będą łączyć szkoły i przedszkola. Jest 13 projektów uchwał Katowice planują połączyć szkoły i przedszkola w zespoły szkolno – przedszkolne. Miasto przygotowało już 13 projektów uchwał w tej sprawie. Wszystkie mają... 16 maja 2019, 13:22 Rekordowa oglądalność Ekstraklasy, 27. kolejka najlepszą w tym sezonie 27. kolejka Lotto Ekstraklasy przyniosła rekordową oglądalność w bieżącym sezonie - wszystko za sprawą transmisji meczów w Telewizji Publicznej. 3 kwietnia 2019, 12:24 Dąbrowa Górnicza: SP 3 jednak połączy się z Zespołem Szkół Sportowych Szkoła Podstawowa nr 3 im. Mikołaja Kopernika jednak połączy się z Zespołem Szkół Sportowych. Taką decyzję podjęli na dodatkowej sesji rady miejskiej dąbrowscy... 17 lutego 2019, 21:50 PLUS Klasy ósme i trzecie gimnazjalne w liceum się nie spotkają. Rodzice obawiają się chaosu, a kuratorium uspokaja Wiosną 2019 roku absolwenci 8-letnich szkół podstawowych, a także gimnazjów w województwie śląskim, łącznie około 80 tys. uczniów, wezmą udział w odrębnych... 12 grudnia 2018, 6:31 Lotto Ekstraklasa. CONEXT 19 to nowa piłka Ekstraklasy. Zadebiutuje na początku 2019 roku [ZDJĘCIA] Lotto Ekstraklasa. CONEXT 19 - to nowa piłka meczowa, którą od początku 2019 roku rywalizować będzie szesnaście zespołów LOTTO Ekstraklasy. Zobaczcie na... 4 grudnia 2018, 20:08 Ekstraklasa traci kibiców na stadionach i przed telewizorami Statystycznie da się udowodnić podobno wszystko, a dane zinterpretować w dowolny sposób. Liczby bezwzględne dotyczące frekwencji nie są jednak dla polskiej... 6 czerwca 2018, 11:57 Oto Telstar 18 - nowa oficjalna piłka LOTTO Ekstraklasy [ZDJĘCIA] Telstar 18 - tak nazywa się piłka, która już 9 lutego zadebiutuje na boiskach LOTTO Ekstraklasy. To także oficjalna futbolówka mistrzostw świata 2018, która... 15 stycznia 2018, 10:59
absolwentka Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Matka trzech chłopców. W 2004 roku stworzyła polsko-angielskie przedszkole KIDS' ACADEMY i od tej pory zajmuje się edukacją dzieci. W 2007 roku wraz z Moniką Konieczną otworzyła filię przedszkola w Wilanowie, a w 2012 roku dwujęzyczną szkołę podstawową KIDS ACADEMY Primary School. „To bardzo ważny etap w moim życiu i w życiu naszej placówki. Dalsza edukacja dwujęzyczna w międzynarodowej szkole podstawowej, umożliwi dzieciom dobre przygotowanie do funkcjonowania i kształcenia się bez kompleksów w środowisku wielojęzycznym na całym świecie, a także kształtuje postawy szacunku i tolerancji wobec innych kultur”.
6 latki w szkole za i przeciw